• Polski
  • English
  • French

Recenzje

Siebie sobą określający "Krajobrazy artysty" Trybuna Robotnicza,

28-30 VIII 1981(fragment)


Czerń płótna - i tam w ten kolorystyczny mrok wymalowana ( z dala od technicznego chwytu.... ''nalepko-doklejki'') zmysłowość kobiecego ciało-kształtu bielą (jakby całunem niewinności) uformowanego - niestety już CZASEM.

obok, w tej pracowni Ludwika Poniewiery inny obraz na sztalugach osadzony: prostota zmysłu (ileż w tym trudu przebytych doświadczeń) malarskiej świadomości - wdzięk linii ruchu KOBIECOŚCI

i zaraz potem - cała ta moja zmysłowo-penetracyjna natarczywość analityczna - zgaszona zostaje widokiem następnych obrazów, które artysta niemalże rzuca mi w oczy

i chyba wtedy właśnie zaczynam rozumieć, że nie podziały surowo-ascetyczna linia konturu i dokonywanie (na przekór naszym estetycznym nawykom) cięcia formę malarskiego dokonania budujące - mogą nas pozbawić radości, którą niesie aprobata ŻYCIA -

nie, pomyślałem sobie wtedy, to tylko ostrzeżenie pzred łatwą skłonnością do przedwczesnych klasyfikacji nic, w istocie rzeczy, nie określających - i niczym rozumienia nie dookreślających - i właśnie wtedy - w samokrytycznym pojmowaniu siebie, zacząłem jakby rozumieć, że Ludwik Poniewiera nie jest pejzażystą ascezy ( podziały, linie, płaszczyzny zderzone z płaszczyznami naszej coraz częściej reliktującej się świadomości) - NIE, to po prostu malarz naszej trudnej codzienności, w której wdzięk znużenia tym odwiecznym tematem ( KOBIETA, PŁEĆ, NAMIĘTNOŚĆ) przypomina o wdzięku pokoleniowej NADZIEI, że trud wszystkich naszych WĄTPLIWOŚCI nie jest daremny...


Eugeniusz Zaczyk

krytyk sztuki


 

 

"Arkatowcy" w Liège

Żywioł znaczeń Korespondencja własna "Panoramy" z Belgii, VII 1992(fragment)


W obrazach Ludwika Poniewiery - ściszenie malarskiej ekspresji osiągnęło niemalże ascetyczny charakter: ponadczasowy ład i spokój emanujący z tych prac wydaje się jednak być nieco iluzoryczny - drąży je bowiem ogromny potencjał(formalnych i tematycznych) sugestii-odniesień. Selektywnie skrótowo potraktowane przedstawienia, uproszczone do granic możliwości - jakby ociosane z ''miąższu" wszelkiej ornamentycznej zbędności, będące kiedyś przede wszystkim plastycznym znakiem-wyróżnikiem estetycznego przeżycia, poszerzyły się niejako ''w głąb'' i zwielokrotniły - znak przybrał formę podobną wielowarstwowym skamienielinom osadzonym na dnie oceanicznych przestrzeni, w których ''pulsuje wyrazowo'' różnorodnością swoich struktur i kształtów. Trwa tam jakby w zakonno- pokutnym znieruchomieniu ''obrastając'' niejako w nowe wciąż znaczenia, uczuciowe doznania i świadomościowe rozstrzygnięcia. Nie jest bynajmniej obiektem przedmiotem martwym. To metaforyczny substytut kreacyjnej aktywności artysty.


Eugeniusz Zaczyk

krytyk sztuki